Jak wiadomo, „do piwnicy schodzi się po schodkach”. Ale „nigdy nie wiadomo, kogo się tam spotka”. Bywa, że zimowym snem śpi sobie tam rower, który czasem „zabrzęczy łańcuchem piwnicznej myszy nad uchem”. Letnim snem z kolei zasypiają w piwnicy narty, którym śnią się „muldy, slalomy i stok bardzo, bardzo stromy”. Stoi tu też wędka, a właściwie „oponentka” (zwana tak wtedy, gdy „oponę przebije wędka”), bo – niestety – „tak to jest, gdy ktoś ma chętkę, by trzymać w swej piwnicy wędkę”. Stoją i puste słoiki, w których kiedyś były borowiki. Gdyby odkręcić ich zakrętki „ze środka uleci wokół trochę powietrza – z zeszłego roku!” No i jest jeszcze dziwaczne „coś”, które „znosi do piwnicy ktoś. I nim rok przeminie, nim, nie wie nikt już, czym jest, czym.” (Można się jedynie domyślać, że „tam zazwyczaj składowane są prezenty nieudane”).
Na strych z kolei „wchodzić strach, bo strych trzeszczy: trrrach!” Jednak warto go pokonać, aby odkryć na przykład „stare pianino, które właściwie jest już ruiną”, winylowe płyty czarne i duże „jak patelnie, które trzeszczały piekielnie”, więc odstawione zostały na „strychów dno, gdzie teraz kurzą się, jak nie wiem co”. No i niejeden adapter, ponieważ wprawdzie „wyginęły adaptery, jak dinozaury – lecz inaczej: bo można spotkać je na strychach, zaś dinozaurów nie ma. Raczej” …
Tajemnicze i – na szczęście! – nie takie straszne domowe głębokości i wysokości za Michałem Rusinkiem, autorem „Wierszyków domowych” penetrowały dzieci z klasy II „a” ze Szkoły Podstawowej nr 11 w Tychach. Zabawne – jak to u Mistrza Rusinka -wiersze czytała Katarzyna Krasoń. I mimo, że choć „w bajkach i baśniach nas uczono: na strychu musi być wrzeciono (…) i dywan szybko latający, i dżin życzenia spełniający” okazało się, że w rzeczywistości ich tam nie ma, dzieci nie poczuły się zawiedzione. Zgodziły się bowiem, że owe czarodziejskie przedmioty powinny pozostać tam, gdzie ich miejsce – w bajkowym świecie.
Uff! Pora zaczerpnąć świeżego powietrza. Obieramy zatem kierunek na domowy ogród i balkon.